Konto J. K. Rowling na twitterze to prawdziwa kopalnia przeróżnych ciekawostek. Od hipotetycznej, homoseksualnej orientacji niektórych absolwentów Hogwartu, przez polityczne deklaracje na temat niezależności Szkocji, aż po… odmowne odpowiedzi od wydawców, które otrzymała, kiedy jako Robert Galbraith proponowała im wydanie swojej rzekomo debiutanckiej pozycji.
Skąd takie posunięcie? Pisarka twierdzi, że chce podnieść na duchu tych wszystkich debiutantów, którzy otrzymują podobne odpowiedzi. Nie jest to zresztą pierwszy raz, kiedy podejmuje taką inicjatywę – w wywiadach często wspominała o tym, że ogromna liczba wydawców odrzuciła także Harry’ego Pottera, a wielu pukało się przy tym w czoło, nie wróżąc Rowling kariery literackiej. Autorka nie upublicznia tych materiałów, ale zapewnia, że ma wszystkie na strychu.
By popular request, 2 of @RGalbrath’s rejection letters! (For inspiration, not revenge, so I’ve removed signatures.) pic.twitter.com/vVoc0x6r8W
— J.K. Rowling (@jk_rowling) 25 marca 2016
Jeśli natomiast chodzi o odmowy, z którymi zmagał się Robert Galbraith – J. K. Rowling zamazała podpisy autorów listów, podkreślając, że nie chodzi jej o zemstę, a zainspirowanie początkujących pisarzy. Treść jest zresztą raczej uprzejma. Pracownik wydawnictwa Constable & Robinson sugeruje nawet, co zrobić, by łatwiej było Galbraithowi znaleźć wydawcę oraz… poleca mu zapisać się na kurs pisania.
Ostatecznie Galbraith znalazł wydawcę, ale Wołanie kukułki zostało wydrukowane raptem w nakładzie 1 500 egzemplarzy. Dopiero po ujawnieniu, że to pseudonim Rowling, książka stała się bestsellerem. Do autorki Harry’ego Pottera dołączyła też Joanne Harris, podkreślając, że sama dostała tyle odmów, że mogłaby ułożyć z nich wieżę. I nie była jedyna – zdecydowana większość autorów miała podobne przejścia. Wspomnieć można choćby Stephena Kinga, który listy przybijał na ścianę… do momentu, aż gwóźdź nie wytrzymał.
Źródło: The Guardian | Fot. Henry Burrows via flickr
Najnowsze komentarze