Mieszkańcy ruszają na pomoc obrabowanej księgarni

Do smutnego zdarzenia doszło niedawno w Londynie – nieznani sprawcy napadli na niewielką księgarnię, Big Green Bookshop, prowadzoną przez dwóch znajomych. Panowie poznali się wiele lat temu pracując w typowej książkowej sieciówce – w 2007 roku jednak odeszli, by założyć własny, kameralny biznes. I zrobili to z prawdziwą werwą – założyli nawet bloga „Otwórz Księgarnię, Co Złego Może się stać?”, na którym dokumentowali postępy.

5654856803_6c6f1fc6ea_bLokalna społeczność szybko się zaangażowała, kibicując lokalnym księgarzom. Po sześciu miesiącach, zaciągnąwszy kredyt na sześćdziesiąt tysięcy funtów (równowartość ok. 320 000 zł) i korzystając z pomocy całej armii ochotników, udało im się osiągnąć to, co planowali. Wszystko szło dobrze, ale tylko do czasu.

W ostatnią środę jeden z klientów wykorzystał moment nieuwagi księgarzy i kiedy ten doradzał jednemu z czytelników, złodziej opróżnił kasę księgarni. Z punktu widzenia niewielkiego biznesu było w niej całkiem sporo – sześćset funtów – ale nie to jest w całej sprawie najbardziej istotne.

Temat szybko pojawił się w internecie, a na Twitterze nagłośnił go nawet jeden z redaktorów „Guardiana”, wzywając do pomocy i przekazywania niewielkich datków, by pokryć stratę. Odzew był niesamowity. Po dwóch godzinach na konto księgarzy trafiło stracone sześćset funtów, potem ktoś dokonał anonimowej wpłaty opiewającej na pięćset funtów. Po dwudziestu czterech godzinach suma wpłat wyniosła już 2 400 funtów, czyli mniej więcej trzynaście tysięcy złotych. Była to czterokrotność tego, co księgarze stracili.

Źródło: The Guardian | Fot. Alan Stanton via flickr

Author: Booknews

Ciekawe? Podziel się!