W miejscowości Rwinkwavu w Ruandzie mieszkańcy nie mają łatwego życia. Brak dostępu do bieżącej wody doskwiera im najbardziej, ale oprócz tego większość domostw nie ma dostępu do linii energetycznych. A mimo to życie kwitnie – i czytelnictwo także, szczególnie wśród najmłodszych.
Dzieci pracują przede wszystkim na polach manioku, a oprócz tego całymi dniami zdarza im się przenosić wodę ze studni do domów za pomocą niewielkich plastikowych pojemników. Kiedy jednak uporają się z obowiązkami, mogą odwiedzić lokalną bibliotekę. I robią to chętnie, bo to jedyne miejsce, w którym mają dostęp do czytników ebooków, sieci Wi-Fi i smartfonów.
Czytają na potęgę, uczą się angielskiego i podkreślają, że wizyty w bibliotece to najlepsza część dnia. Dwunastoletni Dany Tuyizere twierdzi, że uwielbia książki, bo jest w nich mnóstwo nowych idei, a dodatkowo poznaje coraz to nowsze słowa. Jego kolega, John Kanyambo, cieszy się, że ma wybór spośród 150 pozycji na czytniku.
Po skończonej lekturze wracają do domu czterogodzinną trasą pod górę, ale nie przeszkadza im to ani trochę. Są tak zapalonymi czytelnikami, że przemierzają tę drogę niemal dzień w dzień.
Czytniki ebooków zostały ofiarowane bibliotece przez worldreader.com, organizację charytatywną z siedzibą w Barcelonie. Załadowano na nie przeszło pięć tysięcy tytułów, więc rzeczywiście jest z czego wybierać. Przypadek ten jednak nie jest wyjątkiem – organizacja podkreśla, że wraz z 350 wydawcami działa w czternastu krajach Afryki Subsaharyjskiej, dostarczając lektury ponad stu tysiącom dzieci.
Źródło: The Guardian | Fot. Arsenie Coseac via flickr
Najnowsze komentarze