Nie oceniaj książki po okładce, głosi stare i mocno zakurzone przysłowie. Wypadałoby jednak do niego dodać małe zastrzeżenie – możesz oceniać, jeśli to sam autor się nią chwali. Zazwyczaj oznacza to bowiem, że mu się podoba – a skoro tak, to należy przyjąć, że jest adekwatna do treści i na tej podstawie możemy wiedzieć, czego spodziewać się, kiedy książkę w końcu otworzymy.
W przypadku Mitologii nordyckiej, czyli nowej pozycji od Neila Gaimana, nasz apetyt rośnie. Tym bardziej, że tym razem autor wziął na warsztat tradycyjne opowieści ze Skandynawii i postanowił przekazać je czytelnikom we własnej interpretacji. Możemy więc spodziewać się całego spektrum postaci – od bogów (jak Odyn czy Thor) aż po demony, elfy i inne stworzenia, które w nordyckich przypowieściach się pojawiają.
Neil Gaiman nie jest amatorem w tej dziedzinie – od najmłodszych lat interesował się bowiem mitami skandynawskimi, dzięki czemu czytelnicy nieraz mogli spodziewać się w jego książkach inspiracji, które czerpał z tych dzieł. Nad swoją najnowszą pozycją, która ukaże się w Stanach już w lutym, pracował przez pięć lat, analizując skrupulatnie materiały źródłowe.
Apetyt zaostrzony? Nasz tak, szczególnie że okładka prezentuje się doprawdy smacznie. Nie pozostaje nam nic innego, jak cierpliwie czekać na tę ucztę.
It’s published Feb 7th. This is what the cover to Norse Mythology will look like. I can’t guarantee moving hammers. pic.twitter.com/lUuFFeEgA6
— Neil Gaiman (@neilhimself) 14 września 2016
Najnowsze komentarze