Istnieje wiele sposobów, by wydać swoje kieszonkowe. Można zbierać na nowego iPhone’a, utworzyć fundusz imprezowy, z którego w odpowiednim momencie można zasilić zasoby alkoholowo-tytoniowe… można też przeznaczyć pieniądze na książki. Wydaje się, że to jeden z najmniej popularnych sposobów wydatkowania kieszonkowego – tym bardziej jeśli w grę wchodzi kupowanie nie dla siebie, a dla innych.
A jednak właśnie na to zdecydował się pewien chłopiec ze stanu Tennesssee. Dziewięcioletni Tyler Fugett przeznaczył całe swoje oszczędności na to, by zakupić książki dla więźniów osadzonych w zakładzie Montogomery. Efekt? De facto stworzył bibliotekę w miejscu, gdzie wcześniej jej nie było. Swą decyzję motywował faktem, że chciał, by więźniowie mogli oderwać się od wszystkiego, co stale ich otacza.
Założenie było więc proste. Jak sam mówi, wymyślił sobie, że im więcej czasu osadzeni przeznaczą na czytanie, tym mniej będą mieli go na myślenie o złych rzeczach. Wziął sprawy w swoje ręce, zawczasu nikogo o tym nie informując. Pewnego dnia wyprawił się na łowy – obszedł wszystkie lokalne księgarnie i kupił sto książek, po czym bez zapowiedzi zjawił się w siedzibie lokalnych stróżów prawa i oznajmił, że przyniósł książki dla więźniów.
I trzeba przyznać, że jest to chyba najlepsze przedsięwzięcie resocjalizacyjne, o jakim słyszeliśmy. Więźniowie z pewnością będą zainteresowani – i może rzeczywiście zabraknie im czasu na myślenie o złych rzeczach…
Źródło: GoodNewsNetwork | Fot. 1 Montgomery County Sheriff’s Office, Fot. 2 disastrous via flickr
Najnowsze komentarze